
Gdy muzycy Black Flag zabierali się do nagrania pierwszej dużej płyty „Damaged”, wiedzieli, że mają dobry materiał i zależało im, by album dotarł do jak największej liczby osób. Uznali, że ich własny label SST Records dowodzony przez Grega Ginna to za mało. Z tego względu szukali wydawcy, który umożliwi im dotarcie do sklepów muzycznych w całych Stanach. Stanęło na Unicorn Records, których płyty były dystrybuowane przez MCA Records, czyli prawdziwy major label.
Wybór podyktowany był przede wszystkim wygodą – Unicorn mieli studio nagraniowe w West Hollywood, więc Black Flag miało, gdzie grać próby i gdzie nagrać album. Unicorn istniało zaledwie kilka lat i nie odnosili żadnych sukcesów, co powinno w muzykach Black Flag wzbudzić niepokój, ale widocznie najbardziej się liczyło to, że płyta będzie miała ogólnokrajową dystrybucję.

(zdjęcie: Edward Colver, 1981)
Wydawało się, że wszystko idzie jak należy, a w tłoczni przygotowano już pierwsze 25 tysięcy egzemplarzy płyty. Tymczasem na tydzień przed premierą w LA Times pojawiła się wypowiedź szefa dystrybucji z MCA Records, Ala Bergamo, który przesłuchał album Black Flag „Damaged” i nie był zadowolony. Stwierdził: „Nie jestem zwolennikiem palenia książek, ale mam problem z tą płytą. Jako ojciec dwójki dzieci uważam, że to płyta skierowana przeciwko rodzicom / antyrodzicielska („anti-parent record”), pozbawiona dobrego smaku. Słuchałem jej cały weekend i uważam, że nie przedstawia ona żadnych społecznych wartości”.
Czy naprawdę Bergamo słuchał płyty i tak bardzo się przejął rzekomo niemoralnymi tekstami? Nie wiadomo. Prawdopodobnie poszło o to, że MCA zdawało sobie sprawę z kiepskiej sytuacji finansowej Unicorn i szukali pretekstu, by zrezygnować ze współpracy z labelem, który nie odnosi sukcesów. A poza tym dzięki oświadczeniu w prasie MCA mogło zarobić dodatkowe punkty za bycie wytwórnią, która dba o moralność.
Co ciekawe, zanim szef dystrybucji MCA wydał oświadczenie w prasie, zadzwonił najpierw do ludzi z gazety Rolling Stone, by upewnić się, że płyta Black Flag nie będzie hitem i niczym nie ryzykuje. Zaskoczeni całą sytuacją muzycy nie mieli dużo czasu, do tego niewiele mogli zrobić, skoro kontrakt podpisany był z Unicorn, a nie MCA. Zostało kilka dni do premiery, okładki płyt zostały już wydrukowane, a na każdym egzemplarzu – na tylnej okładce widniało logo MCA Distributing Corp., którzy właśnie zrezygnowali z dystrybuowania albumu.
W końcu postanowili słowa Ala Bergamo wykorzystać jako reklamę i na każdym z 25 tysięcy egzemplarzy, w miejscu gdzie było logo MCA, umieścili naklejkę z napisem: „As a parent…, I found it an anti-parent record…”.

Nietypowa reklama chyba okazała się skuteczna, bo płyta, która ukazała się w grudniu 1981 r., sprzedawała się naprawdę dobrze (choć zapewne większy wpływ na to miała zawartość albumu i rosnąca popularność Black Flag). Mimo dobrych wyników zespół nie zarabiał. Gdy zgłosili się do Unicorn z pytaniem o konkretne dane odnośnie do sprzedaży, nie uzyskali odpowiedzi. Lider Black Flag, Greg Ginn, uznał, że skoro wytwórnia nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, to kontrakt jest nieważny. Po chwili obie strony konfliktu wystosowały pozwy sądowe. Black Flag upominali się o tantiemy, a ludzie z Unicorn uzyskali nakaz sądowy zabraniający zespołowi wypuszczanie jakiegokolwiek nowego materiału pod nazwą Black Flag. Było to typową złośliwością ze strony wytwórni, ponieważ dobrze wiedzieli, że zespół ma w planach wydać album z niepublikowanymi nagraniami z lat 1978-1981.

Muzykom pozostało po raz kolejny wykazać się pomysłowością. Wydawało im się, że znaleźli lukę prawną – co prawda nie mogą opublikować nowego materiału pod nazwą Black Flag, ale to nie znaczy, że nie mogą wydać starej muzyki pod własnymi nazwiskami. Jak pomyśleli, tak zrobili i tym sposobem w 1983 roku ukazał się album „Everything Went Black” podpisany nie jako Black Flag, a jako: Greg Ginn, Chuck Dukowski, Dez Cadena, Robo, Chavo Pederast, Johnny „Bob” Goldstein. Dodatkowo nigdzie na okładce ani z tyłu nie pojawia się nazwa zespołu. Jednakże już wkrótce ludzie z Unicorn Records zgłosili gdzie trzeba, że Black Flag naruszyli nakaz sądowy. Sędzia przychylił się do wniosku i w efekcie dwójka muzyków: Greg Ginn i Chuck Dukowski została skazana na 5 dni więzienia i grzywnę za obrazę sądu.
Ostatecznie Unicorn zbankrutował pod koniec 1983 roku i Black Flag znów mogli wydawać płyty. Jednakże cała batalia sądowa mocno wpłynęła na losy grupy i pokazała, że najlepiej trzymać się z dala od mainstreamu. Konieczność opłacania prawników, wieczny brak pieniędzy i ciągłe załatwianie kwestii prawnych powodowały napięcia wewnątrz zespołu. Dodatkowo zespół miał 2 lata w plecy – ani w 1982, ani w 1983 roku nie wydali kolejnej płyty z premierowym materiałem, mimo że mieli dużo przygotowanych utworów. Tym samym nie udało się podtrzymać zainteresowania grupą po debiutanckiej „Damaged”. Nic zatem dziwnego, że od 1984 roku, już w zmienionym składzie, zespół będzie wydawał kolejne płyty jak szalony. W samym 1984 roku ukażą się: „My War”, „Slip It In” i „Family Man”.
Skomentuj